Wabi Sabi – wnętrzarski trend oparty na japońskiej filozofii
Pomimo że to określenie kojarzy się przede wszystkim z aktualnym trendem wnętrzarskim, tak naprawdę znano je już w średniowieczu i rozumiano w znacznie szerszym, bardziej metafizycznym aspekcie niż ma to miejsce dzisiaj. Wabi sabi, to japońska filozofia, która opiera się na pełnej akceptacji przemijania, docenieniu niedoskonałości i dostrzeżeniu piękna w ulotności chwili. Jest silnie skorelowana z buddyzmem, a dokładniej z doświadczaniem Bodhi (przebudzenia) i koncepcją trzech cech istnienia: pustki, nietrwałości oraz cierpienia.
Jeżeli przełożymy ten światopogląd na wnętrza i przedmioty okaże się, że ich prawdziwe piękno leży w niedoskonałości, nieregularności kształtu, surowości, braku symetrii, chropowatości oraz w prostocie. Wszelkie zadrapania i pęknięcia związane z upływem czasu są więc na wagę złota, gdyż są prawdziwe i absolutnie unikalne.
Nie mylić z bylejakością
Warto jednak zaznaczyć, że filozofia ta oraz opierająca się na niej estetyka nie są pochwałą niechlujności, niedbalstwa czy partactwa. Niestarannie przycięta i położona tapeta czy uszczerbiony na blacie laminat, to zupełnie inna para kaloszy. O wabi sabi mówimy wtedy, kiedy zachodzące na przedmiocie przemiany wymagają czasu i są nieuchronne (rdza, przebarwienia, patyna), a nie związane z niską jakością wykonania czy wykorzystanego materiału. Ceramika, meble czy dekoracje określane tym mianem, bardzo często mają dużą wartość nie tylko sentymentalną, ale również i monetarną. To dość kluczowa w mojej ocenie różnica, która pozwala wyznaczyć ledwie widzialną granicę pomiędzy tymi dwoma punktami. Ważny jest również aspekt samego wykonania przedmiotu. Wabi sabi to pochwała pracy ludzkich rąk. Wynika to z pewnością z faktu, że zaprogramowana maszyna jest w stanie wyprodukować niemal identyczne egzemplarze, podczas gdy ich ręczne wykonanie zawsze będzie rodziło pewne odstępstwa od normy oraz niedoskonałości.
Dodatkowo zgadzam się z założeniem Andrew Junipera, który uważa że jeśli dany przedmiot wzbudza w nas poczucie duchowej tęsknoty lub melancholii, z ogromnym prawdopodobieństwem wpisuje się w stylistykę wabi-sabi. W odchodzącej od ściany tapecie ciężko doszukać się nostalgii, ale oczywiście mogę się mylić. 😉
Płytka ze mnie kobieta
Jeżeli mam być z Wami absolutnie szczera, moja miłość do wabi sabi zrodziła się nie z założeń tej filozofii, a zauroczenia wizualnym aspektem przedmiotów w tym stylu. Dopiero kolejnym krokiem było zapoznanie się z duchowym wymiarem tego nurtu i dostrzeżeniem w nim pewnej głębi. Przekonuje mnie opór tej filozofii przed tym, co powszechne czy konwencjonalne. Tym samym wabi sabi stanowi alternatywę dla masowo produkowanych dóbr, zachęcając do zainteresowania się nieidealnym, ale naturalnym pięknem wokół nas.
Ta idea jest mi naprawdę bliska, ponieważ uwielbiam rzeczy unikalne, z przeszłością. Kiedy na nie patrzę, oczami wyobraźni widzę osoby, które wykorzystywały je na co dzień w swoich domach lub w pracy. Zastanawiam się jakie było ich zastosowanie, skąd pochodzą widoczne uszkodzenia. Przyglądam się każdej rysie i wgłębieniu. To piękne móc wgapiać się w coś lub kogoś dłuższą chwilę i wciąż dostrzegać coraz to nowe smaczki.
„Naprawianie złotem”
Ponieważ rzeczy w stylu wabi sabi swoje lata już przeżyły, często podczas użytkowania ulegają pęknięciom, uszczerbieniom lub potłuczeniom. W XVI wieku, Japończycy znaleźli rozwiązanie tego problemu. Wprowadzili kilka technik reperacji uszkodzonych przedmiotów, takich jak np. Kintsugi (w polskiej literaturze kin-zukuroi). To tradycyjna, bardzo czasochłonna metoda naprawy pękniętych wyrobów ceramicznych, za pocą laki oraz sproszkowanego srebra, złota lub patyny. Zdecydowanie rzadziej stosowano również brąz oraz miedź. Ta „operacja” może odbywać się na dwa sposoby. Pierwszy z nich, to połączenie pękniętych elementów za pocą kleju, a następnie powleczenie widocznych żył spoiwa srebrnym lub złotym proszkiem. Drugi sposób jest bardzo zbliżony, różnica polega jednak na tym, że lakier lub klej od razu miesza się z pyłem metali szlachetnych. W obu przypadkach efekt jest podobny, tzn. odtworzony przedmiot ma widoczne złote lub srebrne nitki, które dodają mu większej wartości artystycznej, niż przed uszkodzeniem.
Yobitsugi, to powiązana technika, polegająca na wykorzystaniu innych kawałków ceramiki, do uzupełnienia brakującego fragmentu w reperowanym przedmiocie.
Maki-e, to z kolei uzupełnienie uszczerbienia za pomocą dekoracyjnego lakieru z dodatkiem wcześniej wspomnianego pyłu.
Ale nie tylko ceramika ulega uszkodzeniom. Wiekowe gliniane lub drewniane misy i wazony również pękają. Tutaj z kolei z pomocą przybywa technika, która polega na skręcaniu kilku elementów za mocą metalowych obejm. Odłamki połączone zaciskami to metoda kultywowana do dziś dzięki ósmemu siogunowi – Yoshimasa Ashikaga, którego kulturalna działalność była tak wyraźna, że okres jego rządów nazwano kulturą Higashiyama. Pomysłów na spajanie uszkodzonych fragmentów przedmiotu, jest jednak znacznie więcej.
Czy wabi sabi zawsze wiąże się z wiekiem?
Niekoniecznie. Ta wyjątkowa estetyka zachwyciła projektantów i znane marki dekoratorskie na całym świecie. Wynika to z pewnością z faktu, że surowość i prostota wpisują się w aktualne trendy wnętrzarskie. Wystarczy przyjrzeć się fenomenowi stylu skandynawskiego. W związku z tym, wiele mebli czy dodatków stylizowanych jest na wabi sabi. Absolutnie nie mam nic przeciwko, wręcz jestem za, ponieważ mam świadomość, że ilość wiekowych przedmiotów jest ograniczona, a tym samym bardzo kosztowna. Stosowane techniki postarzania czy nadawania przedmiotom rzemieślniczego charakteru, są bardziej przystępne cenowo, a również mogą mieć swój urok. Warunkiem jest jednak naprawdę zgrabne wykonanie, które będzie sugerowało rzeczywisty upływ czasu. W kwestii współczesnego wydania wabi sabi, szczególnie upodobałam sobie ceramikę i zastawę stołową.
Uwielbiam również rzeźby i figurki dekoracyjne w tym stylu. Jak widać, głównie te w kształcie okręgu. Jak to mój znajomy zgrabnie podsumował – ananasy na patyku.
Lubię również meble wykonane ze starego drewna oraz dekoracje w postaci przedmiotów codziennego użytku, dzbanów oraz waz.
Pasja, podróże, unikalne przedmioty
Z estetyką wabi sabi wiele wspólnego ma marka Atmosphere d’Ailleurs. Trafiłam na jej produkty przy okazji tworzenia jednego z wpisów o eklektycznym francuskim apartamencie. Od tamtego momentu niemal stalkuję ich stronę internetową i profil na facebooku. Ile tam pięknych przedmiotów z duszą, historią i wyraźnymi oznakami upływu czasu! Najbardziej podoba mi się fakt, że wyposażenie wnętrz i dodatki faktycznie są wiekowe i pochodzą z różnych zakątków świata. Założyciel Atmosphere d’Ailleurs – Thierry Grundman, od 1996 importuje obiekty sztuki ludowej, dzieła muzealne, misy, wazy i inne przedmioty codziennego użytku, a także kolekcje mebli pochodzących z okresu od XVII wieku do XX wieku. Zdecydowana większość z nich to ręcznie rzeźbione w drewnie i kamieniu eksponaty przywiezione z różnych części Azji, m.in. Mongolii, Papui -Nowej Gwinei czy Chin. Widać na nich pęknięcia, rysy, przebarwienia i łuszczącą się farbę. Słowem – stan, autentyczność i rzadkość tych przedmiotów są po prostu nie do podrobienia. Dla jasności, nie mam absolutnie nic wspólnego z tą marką i nie czerpię profitów z jej promocji. Po prostu jestem zakochana w jej działalności i po cichu liczę, że i w moim mieszkaniu kiedyś zawitają te nadgryzione zębem czasu perełki. Co więcej, zazdroszczę całej inicjatywy, ponieważ Thierry łączy egzotyczne podróże z designem. Od ponad dwudziestu lat wyrusza w dalekie eskapady – zwiedzając, rozmawiając z ludźmi, poznając nowe kultury i trafiając na absolutnie unikalne przedmioty. Czy można wyobrazić sobie piękniejsze życie?
Wnętrza w stylu wabi sabi
Po tej lekko przydługawej przedmowie czas najwyższy, żebyście sami zobaczyli aranżacje wnętrz z udziałem mebli i dodatków w stylu wabi sabi od Atmosphere d’Ailleurs.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z Atmosphere d’Ailleurs
Wszystko się przeplata i ze sobą łączy
Jak każda estetyka i wabi sabi ma wiele wspólnego z innymi nurtami. Ze stylem rustykalnym łączy ją prostota, surowość wykonania, ręczna praca oraz wykorzystane materiały, takie jak drewno, kamień czy glina. Z kolei cechą wspólną wabi sabi ze stylem shabby chic czy industrialem jest wyraźny motyw przemijania i nietrwałości. Absolutnie uwielbiam dodatki w tym stylu. Mają duszę, są oryginalne, wzbudzają emocje. Przestrzeń wypełniona takimi detalami z pewnością nie pozostaje obojętna dla odwiedzających. Jak mogę podsumować tę filozofię i bazującą na niej estetykę? Pozwólcie, że sparafrazuję słowa Richarda Powella. Wabi sabi pielęgnuje autentyzm i bazuje na trzech prostych prawdach: Nic nie trwa wiecznie. Nic nie jest w pełni ukończone. Nic nie jest doskonałe.
Brazi
Bardzo fajne jest to połączenie roślin z wabi-sabi!
Pozdrawiam
Monika D.
dla mnie WABISABI jest fajne tylko w dodatkach. Całe mieszkanie to trochę za dużo
Perler Design
Zgadzam się z Tobą w 100% 😉