
Paryskie 47-metrowe mieszkanie z vintage’owym designem

Małe, ale przestronne
Ogromną zaletą części dziennej tego lokalu są niewątpliwie przeszklenia w stylu Bauhaus, które ciągną się przez całą długość ściany. To właśnie ta dziesięciometrowa, szklana fasada z metalowymi szprosami odpowiada tu za poczucie przestrzeni. Dzięki niej mieszkanie nie wydaje się długim i ciasnym wagonem, a pełnym światła i powietrza artystycznym gniazdkiem. Swoje zrobiły również wysoko zawieszone sufity, które także mają pozytywny wpływ na optyczne powiększenie metrażu. Oba te elementy wpisują się w filozofię Bauhaus, która opierała się na prostocie, funkcjonalności i poczuciu przestrzeni. W tym wnętrzu zdecydowanie czuje się jej ducha.

Gabinet luster
Niewielki metraż wydaje się większy nie tylko za sprawą sufitów, okien czy białych ścian i ujednoliconej, betonowej podłogi. Jedną z głównych ról odgrywają tu również lustra, które optycznie powiększają przestrzeń. Muszę przyznać, że dłuższą chwilę zajęło mi zorientowanie się, jaki jest rzeczywisty układ tego mieszkania. Kiedy dobrze się przyjrzycie, zauważycie, że w zagłębieniu wnęk ulokowane zostały zwierciadła. Dostrzec je można tuż za stołem w jadalni, za zabudową kuchenną oraz nieopodal kącika do czytania. Szczególnie nabrały mnie dwa pierwsze okazy. Byłam głęboko przekonana, że za jadalnią i aneksem znajdują się kolejne pomieszczenia. Wrażenie potęgowała szklana ścianka z czarnymi szprosami zlokalizowana naprzeciwległej do okien ścianie.

Zderzenie różnych stylistycznie światów
Sporo się tu dzieje – na tle białych ścian grają faktury i przedmioty z różnych okresów. Perełki designu z ubiegłego wieku, etniczne figurki i rustykalne meble przeplatają się ze sobą w każdym zakamarku tego miejsca. Mimo wszystko nie ma się tu poczucia niedobrania czy przeładowania. To zasługa spójności kolorystycznej, która pozwala mieszać ze sobą rozmaite, często bardzo odległe stylistycznie przedmioty. Dominująca biel zestawiona z czernią, szarościami oraz różnymi odcieniami drewna daje poczucie konsekwencji i umiaru. Dzięki temu jadalnia, salon, czytelnia i kuchnia przechodzą przez siebie niepostrzeżenie, tworząc jednorodny, otwarty plan części dziennej.

No to zwiedzamy!
Ponieważ projektant ewidentnie ma słabość do przedmiotów z XX wieku, szczególnie do tych z lat 50, dziś odbędziemy małą podróż po ikonach designu z tamtego okresu. Mam nadzieję, że będzie to dla Was prawdziwa przyjemność, ponieważ meble, które zgromadził Méchiche – pomimo że zaprojektowane zostały dziesięciolecia temu, wciąż są niezwykle aktualne.
Jadalnia
W tej strefie, przy czarnym, industrialnym stole pojawiły się między innymi krzesła „Wire” projektu Charlesa i Ray Eames’ów. Ten projekt po raz pierwszy pokazany został światu w 1951 i pomimo niemal trzydziestoletniej przerwy w jego produkcji, w 1996 wrócił do łask – z czego osobiście ogromnie się cieszę. Co ciekawe, mieliśmy nawet swój polski odpowiednik tego okazu. Siatkowe krzesło projektu Henryka Sztaby wykonane na prośbę PSS „Społem” pojawiło się na naszym rodzimym rynku w 1968. Dla zainteresowanych – produkowane jest do dziś. Wracając jednak do dzisiejszej realizacji… Przy jadalnianym blacie stoi także egzemplarz autorstwa Jean Prouvé. Ten model z 1951 roku charakteryzuje się mocnymi tylnymi nogami oraz siedziskiem i oparciem ukształtowanym ze sklejki. Trochę zalatuje szkolną ławą, ale i tak z chęcią przygarnęłabym go do siebie.

Salon
W dalszej części mieszkania również trafiamy na designerskie meble sprzed dekad. W strefie wypoczynkowej pojawiła się ikoniczna kanapa projektu Florence Knoll. Model 2551 ukazał się w sprzedaży w 1955 roku w Stanach Zjednoczonych i do dziś sprzedawany jest przez markę Knoll. Przed sofą stoi z kolei „Barcelona”, czyli szklany stolik kawowy na chromowanych nogach. To egzemplarz, który zaprojektowany został przez Mies van der Rohe, a następnie zaprezentowany w 1929 roku właśnie w tym hiszpańskim mieście. Na nim wyeksponowano drewniane, ręcznie rzeźbione przedmioty autorstwa Alexandre Noll. To nie koniec propozycji z ubiegłego stulecia. Naprzeciwko ławy ustawiono jedno z ostatnich dzieł Jean’a Prouvé – krzesło „Anthony” z 1954 roku. Nieopodal stoją również dwa podniszczone, ale oryginalne fotele „MR 90” w chromie i czarnej skórze. Jest i vintage’owy, trójnogi taboret „Méribel” projektu Charlotte Perriand, 1946-1948 – również oryginalne wydanie. Do jej dzieł należy także sosnowy stolik kawowy stojącej obok wypoczynku.



Domowa biblioteka
Ta część strefy dziennej dosłownie przenika się z salonem. Wiele mebli nie może więc zdecydować się, do której z nich chce przynależeć. Wszystko kręci się natomiast wokół biblioteczki ze sklejki, która zaprojektowana została przez właściciela domu. Wysoka po sam sufit, szeroka na całą długość ściany, a dodatkowo wypełniona po brzegi książkami, wizualnie sprawia wrażenie ciężkiej. Na szczęście dzięki lekkiemu i jasnemu otoczeniu nie przytłacza, za to dodaje wnętrzu przytulności.

Kuchnia
W tym wnętrzu także pojawia się sklejka, ale tym razem taka, którą wykorzystywano kiedyś na placach budowy w Stanach Zjednoczonych. To z niej i czarnych, lakierowanych paneli powstała zabudowa w stylu retro. Właściciel projektując tę kuchnię, inspirował się kubistycznymi, geometrycznymi wzorami, co wyraźnie widać w kontrastujących ze sobą prostokątach i kwadratach. Frédéric nie byłby sobą, gdyby i tu nie przemycił elementów z lat 50. XX wieku. Tuż przed kuchennymi szafkami zawisła seria biało-czarnych lamp z tamtego okresu. Na deser projektant dodał również etniczny akcent w postaci afrykańskiego posągu.

Sypialnia
Niestety nie udało mi się odnaleźć więcej zdjęć tego pomieszczenia, ale bez całokształtu, również wyczuć można jego klimat. Biel zderzona została tutaj z czarną jak węgiel ścianą stanowiącą wezgłowie łóżka. To na niej znalazła się jedna z rycin Goyi „Otras Leyes Por el Pueblo”. Druga praca tego hiszpańskiego artysty zawisła z kolei nad czarnym, warsztatowym krzesłem z lat dwudziestych, które zaprojektowane zostało przez wcześniej wspomnianego Jeana Prouvé.

Łazienka
Z reguły architekci wnętrz starają się optycznie powiększyć niewielkie pomieszczenia. Tutaj zastosowano rozwiązanie zupełnie przeciwstawne – pomalowano wszystkie ściany na głęboką czerń, co wizualnie skurczyło ten skromny metraż. Mimo wszystko ten krok spotęgował doznania estetyczne i jednocześnie uwypuklił piękne, kontrastujące z czernią detale. Dzięki temu to sztuka wyszła na pierwszy plan, a wśród niej praca Giorgio de Chirico ulokowana na ścianie po prawej stronie czy rzeźbiona głowa pochodząca z Arabii Południowej ustawiona nad żeberkowym kaloryferem. W odbiciu lustra dostrzec można również rosyjskie prace z 1917 w nurcie konstruktywizmu. Małym arcydziełem nazwać można także wyrazistą lampę „VP Globe” autorstwa Vernera Panton.

