Francuski apartament w stylu vintage ze szklaną ścianą działową
Trafiłam na ten apartament zupełnie przypadkiem i od razu przyciągnął mój wzrok. Było w nim coś znajomego, coś, co nieodparcie kojarzyło mi się ze stylem pary liończyków Stéphane’a Garotin’a i Pierre’a Emmanuel’a. Moja intuicja mnie nie zawiodła. To stumetrowe mieszkanie w rzeczy samej zaaranżowane zostało przez ten utalentowany, francuski duet. Ma on niesamowite oko i zmysł do łączenia zupełnie odległych od siebie stylistyk. Zderzenie ze sobą francuskiego szyku ze współczesnym designem, vintage’owym klimatem, rustykalnym ciepłem i etnicznym charakterem, wydaje się naprawdę odważnym i niekoniecznie dobrym pomysłem. Nic bardziej mylnego! Przy całym tym eklektycznym mirażu, w ogóle nie odczuwa się braku spójności. Wszystkie detale w projektach tej pary niesamowicie ze sobą współgrają, pomimo wyraźnych różnic w ich wyglądzie! Na czym polega sekret?
Umiar i kolorystyka
Niemal każdy projekt wychodzący spod brandu Maison Hand, jest harmonijny kolorystycznie. We wnętrzach dominują zwykle trzy barwy – biel, czerń i brąz. To stonowane trio pozwala łączyć ze sobą naprawdę odległe od siebie pochodzeniowo przedmioty. Przeważnie biała lub jasnoszara baza daje świetne tło dla odważnych i kontrastujących z nią dzieł sztuki, lamp czy dekoracji. Całości dopełniają natomiast surowe, drewniane stoły, komody, krzesła i figurki dekoracyjne. Kolejnym patentem tej dwójki na udane eklektyczne wnętrze, jest umiar w ilości wyposażenia wnętrz i dodatków. Każdy detal ma tu swoją niezaburzoną przestrzeń. Nie musi zabiegać o uwagę – naturalnie wyróżnia się na tle stonowanego, nieprzytłoczonego ilością przedmiotów otoczenia.
Uroki starych murów
W tym mieszkaniu ujęło mnie między innymi zachowanie elementów architektonicznych i starej, kamienicznej „tkanki”. Odrestaurowano kamienny kominek, przywrócono do życia drewniane podłogi, odnowiono i dorobiono sztukaterie oraz zadbano o historyczną stolarkę okienno-drzwiową. Całość unowocześniono natomiast perełkami designu z ubiegłego wieku, lekkim wyposażeniem wnętrz i nowoczesną ścianą ze szkła, wydzielającą dwa pomieszczenia.
Takie czary – zamknięte a jednak otarte
Rewelacyjnym pomysłem było moim zdaniem odseparowanie salonu od jadalni za pomocą szklanej ściany działowej. Dzięki temu zabiegowi oba pomieszczenia funkcjonują niezależnie od siebie, przy jednoczesnym poczuciu otwartej przestrzeni i dużej ilości światła wpadającego przez okna pokoju dziennego. Nie mogę nie wspomnieć również o tym, że takie rozwiązanie po prostu świetnie się prezentuje i nadaje wnętrzom znamion oryginalności. W salonie postawiono na minimalizm. Nie oznacza to jednak, że brak mu charakteru. O osobowości tego wnętrza świadczy choćby stary kominek, który przyozdobiony został różnymi, fikuśnymi karafkami znalezionymi na pchlich targach. U jego stóp ustawiono natomiast świece, które najprawdopodobniej mają wypełnić ogniem nieczynne już palenisko. Nad kominkiem zawisła z kolei ciężka, drewniana rama lustra, która swoją zdobnością nawiązuje do klasycyzujących stiuków i gzymsów w mieszkaniu. Drewniana podłoga w jodełkę również nadaje pomieszczeniu charakteru oraz przytulność i w pełni wpisuje się w historyczny klimat tego miejsca. Przy okazji zespaja ze sobą pomieszczenia w tym apartamencie.
W salonowej przestrzeni, po prawej stronie od kominka figuruje lampa Pipistrello o charakterystycznym „pływającym kształcie”. Została zaprojektowana przez Gae Aulenti w 1965 roku dla marki Martinelli Luce i należy do stale wykorzystywanych eksponatów w projektach Stéphane’a i Pierre’a. Znajdziecie ją między innymi we francuskim, eklektycznym apartamencie tej dwójki liończyków. Atmosferę dizajnerskiego oświetlenia zagęszcza trójramienna lampa podłogowa od Serge’a Mouille. To małe dzieło sztuki sięgające lat 50 ubiegłego wieku, swoim rozgałęzionym wyglądem przypomina ogromnego owada, do którego niezwykle często jest porównywane. Serge przed zaprojektowaniem tego pokracznego „stworzenia”, dostał jasne wytyczne od swojego zleceniodawcy – „ta lampa ma być duża, bo moi klienci w Ameryce Południowej mają ogromne pokoje!” I chyba udało się sprostać oczekiwaniom.
To nie koniec światowych ikon designu, na tak niewielkiej przestrzeni. Ten czarny, bujany fotel zamontowany na drewnianych prowadnicach, to oczywiście unowocześniony model RAR (Rocking Armchair Rod Base) zaprojektowane przez małżeństwo Charles’a i Ray Eames’ów, w 1950 roku. Zaraz za nim na ścianie zawieszono dwa lustra w czarnych, skórzanych ramach, które wyszły z kolei spod palców Jacques Adnet. One również stanowią stały element dekoracji twórców projektu Maison Hand.
Dość już o salonie. Przejdźmy do jadalni
W tym niewielkim, jednak przytulnym pomieszczeniu zestawiono ze sobą eleganckie, zdobione francuskie krzesła z na wskroś współczesną, prostą bryłą stołu. To połączenie zagwarantowało niezobowiązujący styl wnętrza i zabrało tej powierzchni kilka nadprogramowych kilogramów. Nad tym eklektycznym zestawieniem zawieszono etniczną lampę z wikliny, która pięknie zgrywa się kolorystycznie z podłogą. Uwieńczeniem tej podróży w różne zakątki świata są stalowe tace stylizowane na marokańskie, które pochodzą od marki NOTRE MONDE. Te rzeźbione okręgi zawieszone niczym obrazy na ścianie, dostrzec można zza salonowo-jadalnianej szyby.
Kuchnia z widokiem
To wnętrze nie zachwyca, przynajmniej mnie, ale zgrywa się wizualnie z innymi pomieszczeniami tego apartamentu. Jednak elementem zdecydowanie wartym uwagi, który również jest charakterystyczny dla projektów tego duetu, to czarne, połyskliwe kafle. Ci liońscy dizajnerzy uwielbiają wykorzystywać je w obrębie kuchennych blatów roboczych. Muszę przyznać, że pięknie załamują światło i faktycznie dodają pazura tej stosunkowo nudnej przestrzeni. Ale żeby nie było tak krytycznie to dodam, że moją uwagę przykuł również widok z okna tego pomieszczenia. Charakterne, stare mury są dla mnie niczym obraz w okiennej ramie. Ach!
Karaluchy pod poduchy
Ta bardzo francuska, lekka sypialnia ma wiele do zaoferowania fanom dizajnu z ubiegłego wieku. Przy białym wezgłowiu łóżka z kolekcji Ghost od Gervasoni zamontowano prototyp lampy z 1921 roku, projektu Bernarda-Albina Grasa. Człowiek ten był jednym z pierwszych projektantów XX wieku, który dbał nie tylko o funkcjonalność przemysłowego oświetlenia, ale również o jego oryginalną estetykę. Aktualnie gama lamp Gras dystrybuowana jest przez firmę DCW Entreprises, która uzyskał wyłączne prawa do tych modeli. Tuż nad tą ikoną designu zawisły trójwymiarowe gwiazdy z pogranicza stylu industrialnego i shabby chic. Tę samą ozdobę francuski duet ulokował również w kuchni. Z tej mlecznej drogi wyłania się (prócz wylegującego się pluszaka) etniczna, szara beczułka, która w tym wnętrzu pełni rolę szafki nocnej.
W tej przestrzeni na uwagę zasługuje także słoneczne lustro. Ramy w tym promienistym kształcie popularne były już w XIV wieku, ale prawdziwe triumfy święciły w latach 50 ubiegłego stulecia. Po długiej przerwie tak zwane „sunbusrt” wracają do łask, jako oryginalny dodatek w stylu retro. Tuż pod tym słonecznym eksponatem stoi naprawdę wyjątkowy mebel. Piękna, drewniana komoda pełna rzeźbień i metalowych okuć, jest jednym z bardziej wyrazistych i charakternych mebli w tej sypialni. I ponownie natrafiamy na stary, kamienny kominek, na którym postawiono duże lustro w białej ramie oraz kolejną lampę z kolekcji Gras.
Łazienkowe, czarno-białe love
Powoli kończymy swoją podróż po tym wyjątkowym mieszkaniu z francuskim klimatem. Ostatni przystanek, to czarno-biała łazienka. Tak jak i w całym mieszkaniu, tak i tu za charakter wnętrza odpowiadają kontrasty i światowe ikony designu z ubiegłego wieku. Trzyskrzydłowe, vintage’owe lustro, którego pierwowzór pełnił rolę zwierciadła w salonach fryzjerskich zdradza, że po drugiej stronie tego wnętrza znajduje się okno. To dzięki niemu w tym pomieszczeniu jest tyle naturalnego światła. Tuż nad lustrami zawisły kinkiety stylizowane na modele od Serge’a Mouille, których projekt opracowany został w 1958 roku. Na uwagę zasługują również czarne baterie łazienkowe zestawione z białą, owalną misą nablatową. Ta ciemna armatura wraz z dodatkami w postaci koszy, stojaków czy ręczników, w wyjątkowy sposób odznaczają się na tle białych kafli, ścian i blatu.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z Maison Hand
Trzy grosze ode mnie
Uwielbiam projekty tych dwóch gości. Są lekkie, oryginalne i nie brak im stylu. Łączą w sobie odległe estetyki, które tak bardzo lubię i zamykają je w niesamowicie zgrabne i spójne aranżacje. Nie inaczej jest w przypadku tego mieszkania. Zachowano w nim wyjątkowy, francuski klimat, ale uwspółcześniono go o dizajnerskie meble i dodatki. Jedyne czego mi zabrakło na tej stumetrowej przestrzeni, a często pojawia się w innych projektach tego duetu, to rustykalne i etniczne detale. Ale rozumiem, w tym projekcie chodziło przede wszystkim o vintage!
P.S. Podobnym zachwytem pałam do projektów Pauliny Arcklin. Niemal wszystkie jej aranżacje od razu zwracają moją uwagę. Nie bez przyczyny wspominam o niej przy tym wpisie. Podobnie jak duet Stéphane’a i Pierre’a, ma niesamowitą umiejętność łączenia odległych od siebie stylistyk w jedną spójną całość. Naprawdę jestem ogromną fanką jej pracy, dlatego na pewno poświęcę jej kiedyś chociaż jeden wpis. Szczerze polecam obejrzeć jej stylizacje składające się ze skandynawskiej bazy i etnicznych oraz industrialnych mebli i dodatków. Coś pięknego!