Renowacja drewnianego krzesła
Moja połowica, Michał, wiele godzin spędza grając na gitarze oraz elektrycznym pianinie, a później drugie tyle obrabia i szlifuje swoje kawałki przy biurku. Dotychczas zamiast fotela wybierał taboret, ze względu na to, że ten nie miał podłokietników, a tym samym nie krępował jego ruchów podczas gry na instrumentach. Przyglądałam się jego nieszczęściu oraz zgarbionej postawie i postanowiłam, że znajdę coś, co jemu ułatwi życie, a mi da frajdę podczas przerabiania – tzw. obopólna korzyść.
Zanim o renowacji
Pojechaliśmy na polowanie do Nowizny, czyli miejscowości, w której jest kilka szrotów. Można tam znaleźć prawdziwe perełki, ale trzeba wykazać się dużą cierpliwością, chęcią szperania, a niejednokrotnie i wygimnastykowaniem(!). Tym razem rozglądałam się za drewnianym, rzeźbionym krzesłem bez podłokietników. Zależało mi również na tym, aby było wygodne i miało odpowiednią wysokość. Nie będę zmyślać. Z tym meblem nie wiąże się żadna interesująca opowiastka. Nie znam jego historii, daty czy miejsca powstania. Wiem jedynie, że po godzinnych poszukiwaniach wśród sterty bezużytecznych czy nieciekawych rupli, rzuciło mi się w oczy. Po prostu zauważyłam w tym krześle potencjał, ponieważ spełniało wszystkie moje wymagania. Ciekawe przednie nóżki, toczone szczeble, a przy tym dość lekka forma całego mebla przekonały mnie do siebie, ale co równie istotne, przekonały także Michała. To co z kolei wymagało zmiany, to kolor krzesła oraz niewygodne siedzisko w postaci wiklinowej siatki. Poniżej kilka ujęć tego mebla. Wybaczcie proszę nietypowe tło, ale musiałam wyciąć “chaos” (synonim nieziemskiego bałaganu), który niestety został ujęty na fotografii. Zdjęcie wykonałam na długo przed prowadzeniem bloga i nie spodziewałam się, że użyję go publicznie. Koniec tłumaczenia się.
Ale po kolei – renowacja krzesła krok po kroku
Tym razem chciałam poszaleć ze stylistyką shabby chic, zachowując jednocześnie paletę barw pomieszczenia, w którym aktualnie stoi krzesło – biel, czerń, szarości. Na „żywe”, oszlifowane drewno nałożyłam szarą farbę akrylową (mix bieli i czerni). Na najbardziej zewnętrzną warstwę wybrałam natomiast białą, alkidową emalię. Zdecydowałam się na nią ze względu na dużą trwałość oraz wyjątkowe wykończenie. Nakładałam ją pędzlem o naturalnym włosiu, chcąc osiągnąć efekt charakterystycznych linii pozostawianych po pociągnięciach pędzla. Po wyschnięciu dwóch warstw białej farby, przeszłam do przecierek papierem ściernym. Przetarcia wykonywałam przede wszystkim w zagięciach, kantach i narożnikach krzesła, aby osiągnąć jak najbardziej naturalny efekt. Spod białej farby zaczęły wychodzić brązowe odcienie naturalnego drewna oraz szarości farby akrylowej. Gdzieniegdzie zrobiłam również maziaje z wykorzystaniem nasączonej szarą farbą szmatki. Dało to efekt delikatnych smug i laserunkowości.
Nowa wizja krzesła
Przyszedł czas na przygotowanie samego siedziska. Dość zapadniętą wiklinę należało w jakiś sposób usztywnić od spodu. Wycięłam więc ze starych jeansów podłużne paski, które następnie naciągnęłam pod siedziskiem i przymocowałam za pomocą takera. Nie podobał mi się również sam splot tego elementu, w związku z czym postanowiłam obić całe miejsce siedzące tkaniną. Wybrałam naturalny len w kolorze charakterystycznym dla stylu francuskiego – taupe, czyli szarobrązowym. Pod tkaniną umieściłam natomiast stosunkowo cienką gąbkę. Zależało mi na tym, aby podnieść komfort siedzenia, ale jednocześnie nie przesadzić z wysokością siedziska.
Odnowienie starego krzesła – metamorfoza
A co na to Michał?
Już nie patrzy w stronę taboretu, nie wykonuje dziwnych ruchów ramionami i nie musi wstawać co 3 minuty z miejsca, żeby się rozruszać. Mnie z kolei cieszy widok nowego wcielenia krzesła, ale co ważniejsze, prostych pleców Michała – więc chyba udało się spełnić pierwotne założenia. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zabrać się za kolejne porzucone meble. Jeden mam już nawet na oku.
Paulina
Jak zwykle kreatywność, Kasiu! Spełniasz się, nadając nowe życie tym meblom i to w nich widać.
Aga
Podoba mi się ten nowy look. Teraz krzesło, dzięki nowej tapicerce, wygląda na wygodniejsze. Zmiana jak najbardziej na tak!
Kara
łaaaał! Efekt końcowy super! Powodzenia w przygarnianiu kolejnych porzuconych mebelków bo czekam z niecierpliwością na kolejne spektakularne przemiany… good job;)
Karolina
Pomysł z górnej półki, wykonanie jeszcze lepsze:)
Małgorzata
Krzesło wyszło oczywiście przepięknie i bardzo ciekawie to wszystko opowiedziałaś! ( Wyczuwam tutaj dar do pisania ) 🙂
Przerabianie mebli to moja nowo odkryta pasja, sprawia wielką frajdę!
Pozdrawiam,
Gosia
inka
Do malowania drewna ogrodowego, altany, płotów jak najbardziej okej. Równo się nakłada, ładnie kryje, efekt końcowy bardzo ładny.